czwartek, 6 lipca 2017

Trylogia „Czarny Mag” – Trudi Canavan

 Witam wszystkich czytających mojego bloga. Dzisiaj mam dla Was recenzję trylogii „Czarny Mag” – Trudi Canavan. Zapraszam do czytania i pozostawienia komentarza lub zaobserwowania mnie.

 Cykl książek o przygodach Sonei chodził za mną od dłuższego czasu. Natykałam się na niego w Empiku, bibliotece czy w mieszkaniu mojej sąsiadki. W końcu w wakacje postanowiłam, że przeczytam pierwszą część, czyli „Gildię Magów”.



Tytuł: Gildia Magów
Tytuł oryginału:The Magicians' Guild
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria książki
Rok wydania: 2001

Co roku magowie Imardinu gromadzą się, by oczyścić ulice z włóczęgów, uliczników i żebraków. Mistrzowie magicznych dyscyplin są przekonani, że nikt nie zdoła się im przeciwstawić, ich tarcza ochronna nie jest jednak tak nieprzenikniona, jak im się wydaje. 

Kiedy bowiem tłum bezdomnych opuszcza miasto, młoda dziewczyna, wściekła na okrutne traktowanie jej rodziny i przyjaciół, ciska w tarczę kamieniem - wkładając w to całą swoją złość. Ku zaskoczeniu wszystkich, kamień przenika przez barierę i dosięga jednego z magów.

Coś takiego jest nie do pomyślenia. Oto spełnił się najgorszy sen Gildii: w mieście przebywa nieszkolona magiczka. Trzeba ją znaleźć - i to szybko, zanim jej moc wyrwie się spod kontroli, niszcząc zarówno ją, jak i miasto.


 Czytając pierwszą część byłam zachwycona. Urzekł mnie świat stworzony przez autorkę, to jak dobrych bohaterów wykreowała i w ogóle wszystko w tej książce. Bardzo dobre jest też to, że na końcu  znajduje się PRZEWODNIK PO ŻARGONIE SLUMSÓW oraz słowniczek. Dzięki temu wiedziałam o co chodzi z zawołaniem Eja oraz czym był Mullok. 
 Przez całą lekturę towarzyszyły mi silne emocje. Śmiałam się, shippowałam, nienawidziłam i płakałam. No i miałam wielką chęć zabicia Ferguna. Dla mnie wyznacznik jakości książki jest taki: musi być napisana w języku, który rozumiem - chodzi mi o to, że nie jest w stylu 50 twarzy Grey'a; ma mieć sensowną fabułę - początek i koniec wynikają z siebie nawzajem; i przede wszystkim musi budzić we mnie masę emocji - innymi słowy mam się czuć, jak podczas okresu.
 Gildia Magów Trudi Canavan spełniła wszystkie te warunki. Z czystym sumieniem mogę ocenić pierwszą część trylogi 10/10.





Tytuł: Nowicjuszka
Tytuł oryginału: The Novice
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria książki
Rok wydania: 2002


 Druga część jest jeszcze lepsza od pierwszej. Mamy tu biedną dziewczynę, która radzi sobie z tymi złymi. 
 A tak na serio to, bardzo podobało mi się w jaki sposób Sonea radziła sobie z problemami. Nie zwracała uwagi na szyderstwa kierowane w jej stronę. Potrafiła obronić się przed atakiem magii, który jest zakazany dla nowicjuszy. Rozumiem ją też, bo w końcu nie wytrzymała i przeniosła się do wyższej klasy. Każda cierpliwość w końcu się kończy. I mimo, że nawet tam nie miała spokoju od ciągłych psikusów, docinek itp., poradziła sobie wzorowo. Skopała tyłek przywódcy "bandy" letniej klasy, Reginowi. Naprawdę, załatwiła go śpiewająco. Tym samym zdobyła przychylność i szacunek nauczycieli oraz nietykalność wśrod uczniów.
 W tej części jest też pewien zwrot akcji, nad którym ubolewałam leżąc na podłodze w pozycji zdechłego kota, wyklinając autorkę od wszystkich diabłów i płacząc. No i wydałam sporo kasy na lody. Czymś trzeba za jeść stres, prawda? 
 Trudi Canavan po raz kolejny dała mi dobrą książkę. Nowicjuszka jest zdecydowanie lepsza od Gildii Magów, a bohaterowie i akcja WSPANIALI. Serio, ja nawet nie wiem jak opisać słowami to, co czułam po epilogu. Był śmiech, płacz, żądzą mordu i kolejne shippy. Które się nie spełniły, tak by the way.
 Znów z czystym sumieniem mogę dać 10/10.




Tytuł: Wielki Mistrz
Tytuł oryginału: The High Lord
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria książki
Rok wydania: 2002
 Czytając Wielkiego Mistrza myślałam, że oszaleję. Wszystko szło źle i nie tak jak powinno. Gildia okazała się bandą idiotów ubierających się w sukienki, król nawalił na całej linii, a bohater którego zaczęłam uwielbiać i zrozumiałam jego postępowanie, uznał że będzie mu lepiej umrzeć. 
 Moich uczuć nie da się opisać słowami. Jestem zraniona przez zakończenie, nie było happily ever after ani serduszek i rzygania tęczą. A na to liczyłam! Miałam nadzieję, że Sonea będzie miała męża i dzieci i będzie szczęśliwa... Ale nie! Bo po co piękny związek, skoro można zabić bohatera?! I jeszcze zakończyć epilog tak, że miałam ochotę powiesić autorkę za jaja, których nie ma.
 Nie oceniam książki źle, bo jest wspaniała, ale nie mogę się pogodzić z zakończeniem. Nie potrafię też wystawić oceny, bo autorka odwaliła kawał dobrej roboty, ale za zakończenie na pewno odjęłabym jej punkty.

 Także to jest pierwsza recenzja całej trylogii na moim blogu. Dajcie znać w komentarzach, czy chcecie, abym zrecenzowała tak Namiestniczkę.

 Dzięki za przeczytanie moich wypocin, które są zawiłe i pewnie nie do końca zrozumiałe.



4 komentarze:

  1. Posiadam chyba wszystkie książki Trudi Canavan wydane w Polsce, jednak co ciekawe żadnej jeszcze nie przeczytałam. 😅 Ale dzięki twojej recenzji postaram się to wkrótce zmienić!

    Pozdrawiam,
    www.ksiazkowapasja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę zachęcam do przeczytania, bo trylogia jest świetna

      Usuń
  2. O, bardzo się z tą panią lubię. W czasach gdy namiętnie czytałam fantasy, była dla mnie wyznacznikiem jakości. Znam ból związany z zakończeniem, bo i ja nie mogłam go przeboleć. W ramach leku na złamane serduszko polecam przeczytać Trylogię Zdrajcy - jest kontynuacją tej i rekompensuje brak happy endu :)

    Pozdrawiam,
    S.
    nieksiazkowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się znaleźć na nią czas, bo mam zapełnioną listę do przeczytania w wakacje ;)

      Usuń

"Silver". Trzecia księga snów Kerstin Gier

Uwaga! Jeżeli jeszcze nie czytałeś/aś moich poprzednich recenzji, to polecam zacząć od nich, aby orientować się w akcji książki: Zobacz ...