czwartek, 10 sierpnia 2017

"Silver". Trzecia księga snów Kerstin Gier


Uwaga! Jeżeli jeszcze nie czytałeś/aś moich poprzednich recenzji, to polecam zacząć od nich, aby orientować się w akcji książki:






W pojedynkę jesteśmy słowami, razem tworzymy wiersz.
 
Witam wszystkie kociaki, które nadal są ze mną i liczą się z moim zdaniem😸Mam dla Was recenzję ostatniej, niestety, części trylogii snów. Nie mogę się pogodzić z tym, że moja przygoda z Liv już się kończy😿



Tytuł: Silver. Trzecia księga snów
Tytuł oryginału: Silber - Das dritte Buch der Träume
Autor: Kerstin Gier
Liczba stron:456
Cykl: Trylogia Snów
Gatunek: literatura młodzieżowa
Data wydania: 28 lutego 2017
Wydawnictwo: Media rodzina
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann


Wielki finał Trylogii Snów! Są na świecie ludzie, którzy mają dostęp do snów. Z marzeń sennych można się bardzo wiele dowiedzieć - pogrzebać w świadomości i podświadomości. Można też popchnąć śniącego do czynów, których nigdy nie dopuściłby się na jawie... Główna bohaterka serii, Liv Silver, ma same kłopoty. Jej antagonista Arthur rośnie w siłę, blogerka Secrecy wie coraz więcej, a groźna Anabel znów pojawia się na sennych korytarzach. Liv musi połączyć siły z przyjaciółmi, żeby chronić siebie i bliskich przed niebezpieczeństwem, które czyha na jawie i we śnie.


 Jeżeli czytaliście moje poprzednie recenzje tej trylogii wiecie już, że czytając ją byłam wniebowzięta i prze szczęśliwa. Tak było też tym razem. 

Kerstin Gier już po raz trzeci sprawiła, że siedziałam przez cały dzień na kanapie i czytałam. Każde pytanie, czy chcę iść na dwór, czy może mam ochotę na coś do jedzenia zbywałam machnięciem ręki. Po prostu nie mogłam się oderwać!

- Zachowam to dla siebie. Na czarną godzinę - odparłam. - Kiedy już nic nie będziemy mieli sobie do powiedzenia, wtedy wyciągnę tę historię.

 Silver. Trzecia księga snów jest chyba najmroczniejsza z całej trylogii. Autorka sprawiła, że przytulne korytarze spowiły się mrokiem i demoniczną aurą. Bohaterowie tj. Artur, którzy wydawali się do uratowania, postradali zmysły. Liv, Henry i Grayson musieli zmagać się z groźbami, psychopatami i śmiercią. Nie mieli łatwego zadania i kiedy myślałam, że nie dadzą rady, oni podnosili dumnie głowy i stawali na przeciw Panu Mroku i jego zwolennikom.

Patrzył na mnie z takim skupieniem, jakbym była zagadką, którą musiał rozwiązać. Zdałam sobie sprawę, że coś we mnie w środku gubi rytm. Chyba serce.

Całe szczęście oprócz mroku i śmierci w książce pojawiła się duża dawka sarkazmu i śmiesznych informacji. Bochra była jeszcze gorsza, a przez to śmieszniejsza niż ostatnio, a Henry był zabawnie zazdrosny o Olivię. Lottie, która jest chyba najlepszą nianią na świecie rozbawiała mnie swoimi sercowymi podbojami, a Charles, który miał za grosz charyzmy swoim niedokształceniem w sprawie kobiet. Nie mogę też pominąć Mi i jej nałogowego poszukiwania tajemniczej Secrecy. Ta urocza blondyneczka, która jest odporna na wiersze miłosne i zaloty kolegi z klasy, ma też ważną rolę dotyczącej korytarza. Zdradzę Wam tylko, że spadniecie z krzesła, jak dowiecie się, o co chodzi. 

Mia miała rację, mówiąc, że miłość ogłupia. A przynajmniej każe robić głupie rzeczy. Najgorsze było to, że to wcale nie mijało z wiekiem.

 Podsumowując. Kerstin Gier zakończyła Trylogię Snów spektakularnymi zwrotami akcji i, jak zawsze sarkastycznymi bohaterami. To, co napisałam o mrocznych i demonicznych korytarzach, śmierci i psychopatach to dopiero zalążek. Nie będę zdradzać, w co wpakuje się Liv, ani jak zacznie zachowywać się Emily... Powiem tylko, że z miłości można stracić głowę. Jeżeli jeszcze nie czytaliście trzeciej części trylogii, to radzę Wam jak najszybciej wejść na stronę internetowej księgarni i ją zamówić.

 Moja ocena 10/10!!!!!





















"Silver. Druga księga snów" Kerstin Gier

Pozdrawiam wszystkie kociaki, które czytają mojego bloga😺 Mam dla Was recenzję drugiej części fantastycznej trylogii Silver. Serdecznie zapraszam Was do poznania mojej opinii o dalszych wybrykach Liv i spółki.



Tytuł: Silver. Druga księga snów
Tytuł oryginału:  Silber - Das zweite Buch der Träume
Autor: Kerstin Gier
Liczba stron: 408
Cykl: Silver - księgi snów
Gatunek: literatura młodzieżowa
Data wydania: 28 września 2016
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann


 Sprawy Liv, młodej bohaterki serii „Silver”, układają się coraz lepiej. Nowy dom i nowa rodzina okazały się całkiem w porządku. Romantyczny związek z przystojnym i bystrym Henrym trwa. W dodatku nowe fascynujące możliwości odkrywa przed dziewczyną sfera snów. Niestety, Liv ma także powody do niepokoju. Po pierwsze, anonimowa blogerka Secrecy wie o Liv rzeczy, których nie powinna wiedzieć. Po drugie, Henry ma swoje tajemnice. Wiele tajemnic. Po trzecie, za drzwiami z klamką w kształcie jaszczurki czai się coś strasznego, mrocznego i złowrogiego… 


 Kiedy czytałam pierwszą część Silver byłam zachwycona. Czytając drugą część byłam wniebowzięta!
 Kerstin Gier po raz kolejny wykreowała fantastyczny świat snów. Mogłam kroczyć korytarzem z drzwiami  jednocześnie truchlejąc ze strachu  i śmiejąc się do rozpuku. Autorka zachowała mroczny i tajemniczy klimat razem z sarkastycznym i żartobliwym obyciem bohaterów. Fabuła i akcja nie były nudne, tylko wciągały niczym czarna dziura. Nikt nie mógł oderwać mnie od książki, przez co skończyłam ją w jeden dzień... I teraz żałuję. 
 Trylogię pokochałam nie tylko za cudowny świat snów, ale też za relacje między rodzeństwem. Liv, Mia i Grayson opiekowali się sobą nawzajem niezależnie od wszystkiego. Nawet kiedy było źle, napięcie rozrywało wszystkich od środka, potrafili stanąć za sobą murem. Książka pokazała mi, że, mimo iż moja siostra jest strasznie denerwująca, to nie jest kimś kogo powinnam nie cierpieć. 

 Zwrócę też uwagę na rodzinkę Spencer-Silver. Każdy był z innej beczki. Nie zachowywali się jak dżem i masło orzechowe, tylko jak czekolada i mięta. Biedny Ernest musiał stawać na głowie, żeby nastroić gitarę, a każda struna była innym członkiem rodziny.

 Podsumowując. Kerstin Gier nie straciła poziomu. Wręcz przeciwnie. Drugą księgę snów uważam za lepszą od pierwszej. Drugi raz wciągnęła mnie do owianego mrokiem i tajemnicą snu, który (masło maślane) śniło mi się bosko.  Książka jest jak najbardziej odpowiednia dla każdej kategorii wiekowej. Zakochają się w niej nawet cyfrowi maniacy, jak np. moja siostra. 
 Moja ocena 10/10! JEŻELI JESZCZE NIE MACIE DRUGIEJ CZĘŚCI SILVER TO LEĆCIE DO KSIĘGARNI!!! 

























 

"Szóstka Wron" Leigh Bardugo


- To niezgodne z naturą, żeby kobiety walczyły.- To niezgodne z naturą, żeby człowiek był równie głupi, jak wysoki, a jednak proszę, stoisz tutaj.


Hej kociaki😸 Recenzję "Szóstki wron" napisałam dość dawno, ale jak niektórzy z Was mogą wiedzieć  z instagrama ostatnio mam straszny problem ze zgrywaniem zdjęć na bloga... Ale jeżeli nadal ciekawi Was, co mam do powiedzenia, to zapraszam.





Tytuł: Szóstka Wron

Tytuł oryginału: Six of Crows
Autor: Leigh Bardugo
Liczba stron:496
Cykl:Szóstka Wron
Gatunek:literatura młodzieżowa
Data wydania:28 września 2016
Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie:  Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec


Sześcioro niebezpiecznych wyrzutków.
Jeden niewykonalny skok.

Przestępczy geniusz Kaz Brekker otrzymuje ofertę wzbogacenia się ponad wszelkie wyobrażenie – wystarczy w tym celu wykonać zadanie, która z pozoru wydaje się niewykonalne:

– włamać się do niesławnego Lodowego Dworu (niezdobytej wojskowej twierdzy)
– uwolnić zakładnika (a ten może rozpętać magiczne piekło, które pochłonie cały świat)
– przeżyć dostatecznie długo, żeby odebrać nagrodę (i ją wydać)

Kaz potrzebuje ludzi wystarczająco zdesperowanych, żeby wraz z nim podjęli się tej samobójczej misji, oraz dostatecznie niebezpiecznych, żeby ją wypełnili. Wie, gdzie ich szukać. Szóstka najbardziej niebezpiecznych wyrzutków w mieście – razem mogą być nie do zatrzymania. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem.


Żadnych żałobników. Żadnych pogrzebów.


 Już od pierwszych stron pokochałam tę książkę. Akcja rozwijała się od samego początku, nie było żadnego cackania się z bohaterami. Można by sądzić, że ogień wydarzeń szybko zgaśnie i zostaną same popioły, ale nie! Przez 496 stron żar buchał prosto w moją twarz! A przez ostatnie 200 stron nabawiłam się pęcherzy na całym ciele.

Gdyby któreś z was przeżyło, dopilnujcie, żeby chowano mnie w otwartej trumnie. Świat zasługuje na jak najdłuższe obcowanie z tą twarzą.

Bohaterowie Szóstki Wron dostarczali mi masy powodów do śmiechu, płaczu i złości. Każdy z nich był idealny w byciu nieidealnym. Śmiali się śmierci prosto w twarz uchodząc z życiem z sytuacji bez wyjścia. Mimo iż byli wyrzutkami kantującymi jak się da, z kieszeniami pełnymi długów i zabójczych informacji, zdecydowanie powinno brać się z nich przykład. Potrafili poświęcić się dla ogółu, samemu czując uciekające z płuc powietrze. Mimo, iż niektórzy wydawali się zimnymi jak skała draniami, uczucia buzowały w nich cały czas.

  Leigh Bardugo stworzyła mroczny świat pełen morderstw, okrucieństwa i walki o przetrwanie. Właśnie ten świat pochłonął mnie całkowicie, zatopił w czeluściach ociekających deszczem i sadzą z komina. Jak pewnie wiecie z recenzji Namiestniczki od dawna marzyła mi się książka pełna burdeli, walk i kanciarstwa. Wszystko to dała mi Szóstka Wron.

 Jeżeli szukacie tego co ja, jak najbardziej powinniście sięgnąć po Szóstkę Wron. Dzięki ognistej akcji w waszych żyłach przez cały czas będzie płynąć  jurda. Skuszę się nawet o powiedzenie, że jurda parem. Z całego serca polecam Wrony. Moja ocena to 10/10.


P.S. Zakończenie wryło mnie w fotel i spowodowało kaca. Naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Aż dobrze, że zamówiłam drugą część.

























środa, 2 sierpnia 2017

"Czas żniw" Samantha Shannon

 Cześć kociaki😸 Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją wspaniałej książki napisanej przez wspaniałą autorkę. Zapraszam Was do zapoznania się z moją opinią nt Czasu żniw Samanthy Shannon.

 " Lubię sobie wyobrażać, że na początku było nas więcej. Wydaje mi się, że niewielu, ale na pewno więcej niż teraz. Jesteśmy mniejszością, której świat nie akceptuje, chyba, że jako wytwór fantazji, ale nawet to jest zakazane. Wyglądamy jak inni. Czasem zachowujemy się jak inni. W wielu przypadkach jesteśmy jak inni. Jesteśmy wszędzie, na każdej ulicy. Na pozór prowadzimy normalne życie, ale kryje ono w sobie coś jeszcze. Nie wszyscy z nas wiedzą, kim jesteśmy. Niektórzy umierają, nie wiedząc o tym. Inni wiedzą, dlatego nigdy nie pozwolimy się złapać. Ale istniejemy. Uwierzcie."




 Tytuł: Czas żniw
Tytuł oryginału: The Bone Season
Autor: Samantha Shannon
Liczba stron: 520
Gatunek: fantastyka, science fiction
Cykl: Czas żniw
Tłumaczenie: Regina Kołek
Data wydania: 6 listopada 2013
Wydawnictwo:Sine Qua Non





Sajon.
Nie ma bezpieczniejszego miejsca.

Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest sennym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.

Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.




 Akcja rozgrywa się w Sajonie Londyn. Cała książka jest opowiadana ze strony dziewiętnastoletniej Paige. Jest ona jasnowidzem, jednym z najrzadziej spotykanych - sennym wędrowcem. Niestety władze Wielkiej Brytanii nie są nastawione przyjaźnie do osób ze środowiska dziewczyny. Panna Mahoney codziennie musi ukrywać swój dar, ale na każdą zarazę znajdzie się lekarstwo.


 Nie będę ukrywać, że pierwsze pięćdziesiąt stron było dla mnie katorgą. Kompletnie nie mogłam połapać się w "slangu" systemu jakim jest Sajon. Nie pomógł mi nawet słowniczek - wszystko jest bardzo dokładnie wyjaśnione, nie martwcie się, to ja jestem mało kumata.

 Kiedy zaczęłam orientować się we wszystkim, akcja zaczęła nabierać tempa. Wtedy właśnie siedziałam jak na szpilkach i przygryzałam paznokcie w oczekiwaniu, co będzie dalej.

 Samantha Shannon stworzyła nowy świat od podstaw, bez punktu oparcia. Nie mam zielonego pojęcia, jak można mieć tak bujną wyobraźnię. Każdy szczegół, nawet ten najmniejszy był dopięty na ostatni guzik.  W książce pojawia się siedem rodzajów jasnowidzów, po kilkanaście odmian w kategorii; duchy, na których nazwach na początku łamałam sobie język oraz nowy przebieg historii. Wszystko to wiązało się ze sobą, coś wynikało z czegoś, nie brało się z kosmosu.

 Mimo, że książka jest prowadzona narracją pierwszoosobową czyta się ją bardzo przyjemnie. Nie sugeruję tu, że takiej literatury nie da się czytać, ale wszyscy dobrze wiemy, że czasami trzecioosobówka jest najlepsza. Paige pokazała mi jej środowisko, pozwoliła wejść sobie do głowy i poznać uczucia. W Czasie żniw opowiadanie ze strony "ja" w ogóle mi nie przeszkadzało, mimo, że jestem zwolennikiem narratora wszystkowiedzącego.

  Ta recenzja, nawet w połowie nie oddaje moich uczuć.

 Zahaczę jeszcze o zakończenie. Znowu siedziałam i ryczałam. Po raz kolejny wyzywałam autorkę od zwyrodnialców. Jak można skończyć książkę w ten sposób? To był kolejny początek końca, który złamał mi serce.


 Z całego serca krzyczę: KUPCIE TĘ KSIĄŻKĘ!!! Czas żniw jak najbardziej powinien znaleźć się na Waszych półkach, bądź liście do Świętego Mikołaja. Samantha Shannon zawładnęła moim sercem i jak najbardziej mogę je jej oddać. 

 Moja ocena 10/10!!!💕 Rękami i nogami podpisuję się pod każdym dobrym słowem nt tej książki.

 Życzę Wam miłej lektury📚



























czwartek, 13 lipca 2017

„7 razy dziś” Lauren Oliver

Cześć kociaki😸Dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z historią Samanthy Kingston, dziewczyny, która oszukała los i zmieniła bieg historii...


Podobno przed śmiercią całe życie staje człowiekowi przed oczami. W moim przypadku było inaczej."



Tytuł: 7 razy dziś
Tytuł oryginału: Before I Fall
Autor: Lauren Oliver
Liczba stron: 384
Kategoria: Literatura młodzieżowa
Data wydania: 3 czerwca 2015
Tłumaczenie: Mateusz Borawski
Wydawnictwo: Moondrive, Otwarte


Nazywam się Sam Kingston. Jestem popularna, mam przystojnego chłopaka i szalone przyjaciółki, z którymi świetnie się bawię. Czuję się lepsza od nudnych kujonów i śmieję się z dziewczyn, które nigdy nie dostały liściku miłosnego. Robię, co chcę i kiedy chcę. Nie obchodzi mnie, czy kogoś zranię, bo i tak wszystko uchodzi mi na sucho. Aż do dzisiaj…

Wychodzę z imprezy. Oślepiają mnie światła samochodu jadącego z naprzeciwka. Czuję niewyobrażalny ból. Spadam w niekończącą się pustkę.
Umarłam?
A jednak budzę się w swoim łóżku. Tylko że znów jest piątek 12 lutego, a ja od nowa przeżywam ten sam dzień. Czy naprawdę zasłużyłam na tak surową karę? Chcę tylko odzyskać moje idealne życie. Bo przecież było idealne, prawda?


 Sięgnęłam po 7 razy dziś, ponieważ zobaczyłam zwiastun filmu.  Preludium bardzo mi się spodobało i uznałam, że koniecznie muszę mieć tą książkę na półce.  Dodatkowo Lauren Oliver poruszyła klasyczny scenariusz science fiction - pętle czasu. 

„Wydawało mi się, że wystarczy, jak nie pójdę na imprezę i nie wsiądę do samochodu. Że czas wróci na właściwy tor."

 Miałam duże wymagania, co do nadzienia książki. Byłam bardzo ciekawa w jaki sposób autorka opisze tytułowe siedem dni. 

No iiiii się zawiodłam... 

 Z każdą kolejną stroną zastanawiałam się, jak można zmarnować tak świetny scenariusz? 

 Po pierwszych stu stronach doszłam do wniosku, że autorka nie udźwignęła ciężaru, jakim jest napisanie takiej książki. Mimo to brnęłam dalej, jak mucha przez smołę, bo byłam ciekawa jak to się wszystko skończy.

 W końcu, po męczącym wstępie, który trwał sto pięćdziesiąt stron, na sto pięćdziesiątej pierwszej zaczęło się coś dziać. Od tego momentu akcja nabierała tempa. Podczas gdy na początku bohaterka zachowywała się jak "typowa popularna nastolatka", później wszystkie decyzje podejmowała dorosła kobieta.

 Jestem pozytywnie zaskoczona zmianą, jaka nastąpiła w zachowaniu Sam. Przez całą książkę mogłam śledzić jej zmianę z ohydnej gąsienicy w pięknego motyla. Uważam, że autorka świetnie wykreowała postać dziewczyny, mimo że na początku miałam ochotę potrząsnąć nią z całej siły i zapytać: co ty do jasnej cholery odwalasz?! Jednak najlepszym bohaterem tej książki, mimo że drugoplanowym, jest Kent. Po prostu uwielbiam tego chłopaka. Lauren Oliver stworzyła nowy "ideał" nastolatka. Ja nawet nie wiem, jak opisać to, jak lubię Kenta. Przeuroczy młodzieniec, jakby to powiedziała moja prababcia.

 Największe emocje wzbudziło we mnie zakończenie. Było ono kompletnie niespodziewane, nawet się popłakałam. Po przeczytaniu ostatniego zdania książki musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału, bo nie wiedziałam co się stało. Moje myśli tłukły się i cały czas powtarzałam: ale jak? Jak to w ogóle możliwe? Co tu się stało? Co? Co? Co?!

 I nie było happily ever after, na które miałam nadzieję...


 Podsumowując. Lauren Oliver miała świetny pomysł na książkę. Z jego realizacją poszło trochę gorzej, bo pierwsza część  jest dobra na bezsenność. Z drugą było zdecydowanie lepiej i gdyby nie to, że na początku podane są szczegółowe informacje, można by czytać od sto pięćdziesiątej pierwszej strony.

 Z czystym sumieniem mogę polecić 7 razy dziś osobom, które będą miały na tyle cierpliwości aby przetrwać nudny początek.

 Moja ocena to 7/10.

„Chwila śmierci jest pełna dźwięków,ciepła i światła."

Miłej lektury😀📚








środa, 12 lipca 2017

„ The Call. Wezwanie” Peadar O’Guilin

Cześć wszystkim 😁 W ten jakże piękny dzień przychodzę do Was z recenzją The Call. Jesteście ciekawi mojej opinii? Jeżeli tak, zapraszam do czytania.




Dwadzieścia sześć z nich było zajętych, ale to Piąty Rok, decydujący rok, kiedy większość lokatorek zostanie Wezwanych"



Tytuł: The Call. Wezwanie
Tytuł oryginału: The Call
Autor: Peadar O'Guilin
Liczba stron: 352
Data wydania: 11kwietnia 2017
Tłumaczenie: Piotr Chojnacki, Katarzyna Bażyńska - Chojnacka
Wydawnictwo: Czwarta Strona



Co byś zrobił mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie?

Trzy minuty

Wszyscy nastolatkowie wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani.

Dwie minuty

Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko, by ich dopaść i zabić.

Minuta

A Nessa nie może biegać. Czy mimo poraż​enia nóg ma szansę na przeżycie, kiedy przyjdzie pora jej Wezwania?

Czas ucieka…



 Zanim przejdę do tego, czy książka mi się podobała pozachwycam się nad okładką. Czyż ona nie jest boska? Te złocenia i czaszki😍 Wydawnictwo Czwarta Strona odwaliło kawał dobrej roboty. Nawet mój tata powiedział : „ Rzeczywiście fajna okładka". Kiedy pierwszy raz zobaczyłam The Call w Empiku moja reakcja była taka: kkjhdagdkjvhhsk. Czyli nie umiałam się wysłowić.


 Akcja książki rozgrywa się w Irlandii. Wszyscy ludzie, którzy obecnie znajdowali się na wyspie -  nie ważne czy turyści, czy rdzenni mieszkańcy - zostali odcięci od reszty świata przez plemię Sithe. Poprzez pewne wydarzenie z przeszłości obie rasy zostały śmiertelnymi wrogami. Odpowiedzialność  za decyzje dorosłych poniosły dzieci. Wchodząc w wiek dojrzewania wysyła się je do specjalnych szkół, w których uczą się walki oraz przetrwania. A wszystko po to, żeby przeżyć sto osiemdziesiąt cztery sekundy, które w rzeczywistości są całym dniem.



„Masz trzy minuty, żeby ocalić swoje życie"


 Na początku byłam negatywnie nastawiona do książki poprzez styl autora. Nie przywykłam do czytania powieści, która jest napisana w czasie teraźniejszym. Po dwóch rozdziałach zaczęłam się wciągać. Chciałam wiedzieć, o co chodzi ze znikającymi dziećmi i jak poradzą sobie uczniowie szkoły w Roscommon. A najbardziej ciekawił mnie los Nessy.

 Uważam, ze autor miał świetny pomysł na młodzieżówkę. Na minus idzie jednak to, że akcja toczyła się zbyt szybko, przez co nie mogłam poznać bohaterów. Każdy z nich miał swój rozdział, aleee... Nie. W "wielkich chwilach" bohaterów śledziłam ich podczas próby przeżycia, i tylko wtedy. No, może poznałam bardziej Nessę, bo ona jest tą, która "zbawi wszystkich, mimo że nikt w nią nie wierzy".

 Są też plusy. Autor sprytnie wykreował rzeczywistość. Utkał świat pełen przerażających istot oraz dzieciaków, które desperacko próbują przeżyć. Dzięki zwrotom akcji książka wciągnęła mnie i mimo, że nie poznałam za dobrze bohaterów jestem zadowolona. Mam tylko mały niedosyt po zakończeniu.


 Tak więc, jeżeli szukacie książki pełnej okrutnych śmierci, trafiliście dobrze. Marzy się Wam idealna młodzieżówka do przeczytania na jeden dzień? Ta pozycja jest idealna dla Was! 

 Moja ocena to 8/10.

Miłej lektury😉💪
  












"Silver". Trzecia księga snów Kerstin Gier

Uwaga! Jeżeli jeszcze nie czytałeś/aś moich poprzednich recenzji, to polecam zacząć od nich, aby orientować się w akcji książki: Zobacz ...